297 firm z branży Telefony zaufania Sprawdź listę najlepszych firm z branży w całej Polsce Zdobądź dane kontaktowe i poznaj opinie w serwisie Panorama Firm Telefon: (32) 2593 272 Email: so@katowice.eu Zadania: Referat Wojskowy Telefon: (32) 2593 536, (32) 2593 273. Referat Zezwoleń Alkoholowych i Rolnictwa W Niemczech jest kilka instytucji oferujących telefon zaufania, należy do nich m.in. Kościół katolicki i protestancki. Każdy, kto potrzebuje pomocy, może zwrócić się do „Telefonseelsorge“ („duszpasterstwo telefoniczne”) – rozmowa może odbywać się również na czacie. Z kolei świecki „Nummer gegen Kummer“ skierowany POKAŻ WSZYSTKIE PYTANIA. Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 116 111 – ogólnopolski, bezpłatny i anonimowy telefon zaufania przeznaczony dla dzieci i młodzieży, czynny 7 dni w tygodniu przez całą dobę. Dostępny jest pod zharmonizowanym w Europie numerem 116111, połączenie nie jest widoczne na rachunkach ani na billingach Jest to telefon zaufania, a nie organizacja która ma jakąś moc prawną, ale doradzą Ci, gdzie powinnaś zgłosić patologiczne zachowania. Czy jest jakiś ośrodek, czy na policję. 7,8 - jeśli będziesz stawiać opór, mogą użyć przymusu bezpośredniego (kajdanek itp). Marta Lewandowska 14.08.2023 08:14. Czarnek i Ordo Iuris usuwają Telefon Zaufania z podręczników. Nie pasuje im ideologicznie. Fot. Pixaby. W 2022 roku specjaliści z Telefonu Zaufania dla Dzieci odebrali 52 896 połączeń i odpowiedzieli na 8 094 wiadomości online. Podjęli 885 interwencji ratujących życie i zdrowie najmłodszych. Dzięki jego inicjatywie w 1967 roku powstały równolegle dwie placówki o nazwie Telefon Zaufania, jedna w Gdańsku, a druga we Wrocławiu. Wrocławski TZ był w pełni profesjonalny i związany z Kliniką Chorób Psychicznych Wrocławskiej Akademii Medycznej, a pomocy telefonicznej udzielali w nim wyłącznie lekarze psychiatrzy. Informacje o publikacji dokumentu. Departament Kadr odpowiada za zarządzanie zasobem kadrowym żołnierzy zawodowych i kandydatów na żołnierzy zawodowych, procesem kształtowania dyscypliny wojskowej oraz kształtowanie resortowego systemu uposażeń żołnierzy zawodowych i kandydatów na żołnierzy zawodowych oraz żołnierzy niezawodowych. Antydepresyjny telefon zaufania (22) 484 88 01 Antydepresyjny telefon Forum Przeciwko Depresji: (22) 594 91 00 Telefon zaufania dla dzieci 116 111 Fundacja „Dajemy Dzieciom Siłę” Stowarzyszenie Aktywnie Przeciwko Depresji – www.depresja.org Forum Przeciw Depresji – www.forumprzeciwdeprsji.pl Telefon zaufania 116 jest bezpłatny zarówno dla osób, które dzwonią z telefonów stacjonarnych, jak i dla tych, którzy wykonują połączenie z telefonów komórkowych. p7E5R. #1 Napisany 10 kwiecień 2012 - 10:41 Adrianek(L) Wiek: 29 Płeć:Mężczyzna Siemasz wszystkim, mam 19 lat za rok kończę technikum o ile wszystko pójdzie dobrze i zastanawiam się nad pójściem do woja, tylko tak po technikum na kogo mogę iść? Maturę nie wiem czy bd robił bo babeczka od anglika może mi nie pozwolić, a więc kim mogę zostać w woju bez matury a kim z ? I ile mniej więcej zarabia taka osoba, jakie są obowiązki itp. I jeszcze jedn problem jest przede mną najprawdopodobniej sprawa z której pewnie bd zawiasy, a wiem że trzeba mieć zaświadczenie o niekaralności, a więc czy zawiasy bd w takich papierach? I czy da się to jakoś obejść czy raczej muszę się pożegnać z wojskiem? 0 Wróć do góry Doradca KFD Doradca KFD KFD pro Siemka, sprawdź ofertę specjalną: Poniżej kilka linków do tematów podobnych do Twojego: #2 Napisany 10 kwiecień 2012 - 11:32 Bez matury nie pójdziesz ani do policji, ani do wojska. 0 Wróć do góry #3 Napisany 10 kwiecień 2012 - 11:41 arczi007901 Wiek: 25 Płeć:Mężczyzna Miasto:Łódź Staż [mies.]: 4 Maturę musisz mieć, bo matura to podstawa, bez niej wydaję mi się, że nie masz co szukać w takich robotach. 0 Wróć do góry #4 Napisany 10 kwiecień 2012 - 13:28 Dizzy93 Wiek: 28 Płeć:Mężczyzna Miasto:Włodawa Staż [mies.]: ~20 Maturę musisz mieć, bo matura to podstawa, bez niej wydaję mi się, że nie masz co szukać w takich mi się... W korpusie szeregowców ( i chyba podoficerów od niedawna) nie jest wymagana matura... a zawiasy to nie wiem ale chyba przeszkadzają z tego co się orientuje to trzeba być czyściutkim 1 Wróć do góry #5 Napisany 10 kwiecień 2012 - 16:51 Onzer Wiek: 27 Płeć:Mężczyzna Miasto:Lublin Staż [mies.]: 16+ "Na początek należy sobie odpowiedzieć co to jest - Korpus szeregowych zawodowych. Korpus szeregowych zawodowych to całkowicie nowy korpus osobowy w polskiej armii. Został stworzony w celu uzawodowienia stanowisk, które do tej pory przeznaczone były dla poborowych, powoływanych do odbycia zasadniczej służby wojskowej. Swoim zasięgiem obejmie on wszystkie stanowiska młodszych specjalistów i kierowców zasadniczej służby wojskowej, wymagających długotrwałego i kosztownego szkolenia w centrach i ośrodkach szkolenia oraz część stanowisk dotychczas przewidzianych dla podoficerów zawodowych. Kto może ubiegać się o służbę w korpusie szer. zaw. ? . żołnierz rezerwy, który ukończył co najmniej gimnazjum, ma przygotowanie zawodowe, odbytą w pełnym wymiarze zasadniczą służbę wojskową lub pełnił nadterminową zasadniczą służbę wojskową, posiada niezbędne kwalifikacje wymagane na stanowisku, na jakim ma pełnić służbę; . żołnierz nadterminowej i zasadniczej służby wojskowej, który ukończył co najmniej gimnazjum, ma odpowiednie przygotowanie zawodowe i posiada niezbędne kwalifikacje wymagane na stanowisku, na jakim ma pełnić służbę. . osoba cywilna, w zależności od potrzeb Sił Zbrojnych, która ukończyła co najmniej gimnazjum, ma odpowiednie przygotowanie zawodowe, szczególne kwalifikacje lub umiejętności. Uwaga: Osoby ubiegające się o powołanie do służby wojskowej nie mogą być skazane prawomocnym wyrokiem sądu za popełnienie przestępstwa lub przestępstwa skarbowego, umyślnego albo za inne przestępstwo lub przestępstwo skarbowe, za które orzeczono karę pozbawienia wolności (aresztu wojskowego) bez warunkowego zawieszenia jej wykonania. Szeregowy zawodowy pełni służbę wojskową w stopniu szeregowego i starszego szeregowego. Jakie papiery należy złożyć i gdzie ? . wypełnisz wniosek i złożysz go w kancelarii jednostki wojskowej lub Wojskowej Komendzie Uzupełnień (jeżeli jesteś żołnierzem rezerwy lub osobą cywilną), gdzie uzyskasz szczegółowe informacje o zasadach i przebiegu służby w korpusie szeregowych zawodowych, . dołączysz do wniosku następujące dokumenty: - życiorys, - odpis skrócony aktu urodzenia, - odpis lub kopię dokumentu stwierdzającego posiadane wykształcenie (minimum ukończone gimnazjum), - poświadczenie o niekaralności z Krajowego Rejestru Karnego, - kopię uwierzytelnioną dowodu osobistego, - inne uwierzytelnione dokumenty potwierdzające posiadane kwalifikacje i umiejętności niezbędne na planowanym do objęcia przez żołnierza stanowisku służbowym. Jakie warunki są w wojsku ? . uposażenie zasadnicze od 2200 do 2250 zł brutto, . bezpłatne zakwaterowanie, . bezpłatne wyżywienie, . bezpłatne umundurowanie i wyekwipowanie oraz corocznie dodatkowe należności na uzupełnienie elementów umundurowania, . urlop wypoczynkowy w wymiarze 26 dni roboczych oraz dodatkowe urlopy wynikające ze specyfiki służby wojskowej, . jednorazowy zwrot kosztów za przejazd (wraz z rodziną) do wybranej miejscowości w kraju, . dodatek za rozłąkę dla żołnierzy pozostających w związku małżeńskim lub zwrot kosztów za przejazd do miejscowości pobliskiej, . nagrody uznaniowe, . odprawę pieniężną po zakończeniu służby. Są to fakty które wszędzia na stronach MON można znaleźć i nie ma tu kilku istotnych faktów ! - służba w korpusie szeregowych zawodowych NIE JEST SŁUŻBĄ STAŁĄ !! oznacza to że w momencie podpisywania kontraktu dowódca może z wami podpisać kontrakt o długości od 6 miesięcy do 6 lat !! Po okresie przepracowania kontraktu NIE MUSI BYĆ ON PRZEDŁUŻONY !! To takie małe ostrzeżenie dla tych co chcą iść do wojska tylko z nastawieniem na emeryturkę po 15 latach, niestety tej pewności nie możecie mieć, gdyż po 6 lub np. 12 latach MON może wam powiedzieć do widzenia. - darmowe mieszkanie dla każdego, kolejny mit, mieszkania są przede wszystkim dla żołnierzy służby stałej, oficerów i podoficerów, szeregowego szanse na własne M od wojska są minimalne, szeregowi są przeważnie zakwaterowani na terenie koszar w tzw. internatach. Dodam że nawet gdyby szeregowy dostał jakimś cudem mieszkanie z MON to w momencie odejścia ze słuzby musi zwrócić mieszkanie wojsku! - wszelkie dodatki rozłąkowe lub za dojazdy należy załatwiać sobie samemu, nie ma się ich "automatycznie" po przyjściu do jednostki." Źródło : Jeśli chcesz widzieć więcej zadzwoń na wojskowy telefon zaufania : 022 687 48 00 Edytowany przez Onzer, 10 kwiecień 2012 - 16:51 . 0 Wróć do góry #6 Napisany 10 kwiecień 2012 - 17:01 DamiosL Wiek: 28 Płeć:Mężczyzna Żeby iść do wojska i do policji to matury nie trzeba, ale przyszłości Ci dobrej nie wróże bez niej bo będziesz zwykłym robolem ( przynajmniej w wojsku bo w policji nie wiem dokładnie jak jest ). W dodatku w tym pierwszym wywalą Cię najprawdopodobniej po 12 latach bo teraz szeregowy może być żołnierzem 12 lat i albo robi podoficerke albo adios, a podoficerki bez matury nie zrobisz. Co do zawiasów - tu i tu trzeba być niekaranym także na 99% możesz się pożegnać ze służbami mundurowymi. 0 Wróć do góry #7 Napisany 10 kwiecień 2012 - 17:03 Jak masz zawiasy to nie ma szans, sąd zatwierdzi że jesteś karany. A jeżeli chodzi o maturę, to rób, za 10 czy 15 lat możesz żałować że nie zrobiłeś. 0 Wróć do góry #8 Napisany 11 kwiecień 2012 - 13:32 Adrianek(L) Wiek: 29 Płeć:Mężczyzna Uwaga: Osoby ubiegające się o powołanie do służby wojskowej nie mogą być skazane prawomocnym wyrokiem sądu za popełnienie przestępstwa lub przestępstwa skarbowego, umyślnego albo za inne przestępstwo lub przestępstwo skarbowe, za które orzeczono karę pozbawienia wolności (aresztu wojskowego) bez warunkowego zawieszenia jej wykonania. Jeśli dobrze to zrozumiałem to zawiasy chyba można mieć, a maturę jeśli mnie teraz pani nie dopuści nie musze pisać teraz a pozniej ją napisać no i w tedy zdawać testy czy co tam na wyższy stopień jakiś. Ale Właśnie nie jestem pewien tego czy z tymi zawiasami mogę czy nie 0 Wróć do góry #9 Napisany 11 kwiecień 2012 - 16:36 DamiosL Wiek: 28 Płeć:Mężczyzna Zależy też pewnie za co te zawiasy. No ale jak będą mieć do wyboru Ciebie i kogoś niekaranego kompletnie to na pewno pójdzie ten drugi :) 0 Wróć do góry #10 Napisany 11 kwiecień 2012 - 17:15 Seenarius Wiek: 28 Płeć:Mężczyzna Nie musisz mieć matury, aby iść do wojska. Jednak w takim wypadku zostaniesz co najwyżej wykonującym swoje obowiązaki przez X lat żołnierzem, który nie ma szans na żaden awans. Ważne jest również dostanie kategorii A na komisji wojskowej. PS. Kilku znajomych jest w wojsku i mówią, że jest pełno etatów na kierowcę ciężarówki. Z prawem jazdy kategorii C możesz spokojnie startować i dostaniesz etat, bo po prostu nie ma komu prowadzić. Fakt, praca nieciekawa, bo głównie wozisz innych, ale lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, a swoją "rolę" zawsze po paru latach można zmienić i przenieść się do innego oddziału. 0 Wróć do góry #11 Napisany 11 kwiecień 2012 - 20:37 #12 Napisany 11 kwiecień 2012 - 20:55 maTeo96 Wiek: 25 Płeć:Mężczyzna Miasto:Rzeszów Staż [mies.]: 84 Wiem , że nawet jak by twój brat miał zawijasy to możesz się z policją pożegnać . Sprawdzają papiery najbliższej rodziny . 0 Wróć do góry #13 Napisany 12 kwiecień 2012 - 14:49 Adrianek(L) Wiek: 29 Płeć:Mężczyzna Ale ja nie chce byc psem,tylko isc do wojo... Nie jestem zaden JP itp ale mnie wku***a te pisanie o policji jak temat wojsko 0 Wróć do góry moim telefonem zaufania jest moja przyjaciółka nie wiem co musiaĹ‚oby pchąć mnie do tego ĹĽeby dzwonić do obcych ludzi-moĹĽe jestem za twarda,a moĹĽe mam przyjaciół ktĂłrzy znajÄ…c mnie,lepiej mi pomogÄ…? ale nie kaĹĽdy "ma tak jak ja" ,napewno sÄ… ludzie ktĂłym takie telefony sÄ… potrzebne,gdyby tak nie byĹ‚o pokasowaliby takie numery pomocy --------------------Mika co jej spacja czasem zanika ;)1,2,3,Franek Na zdjęciu: Uczestnicy dyskusji panelowej „Polska racja stanu a problem niemiecki”. Jubileusz 60-lecia Instytutu Zachodniego. Od lewej siedzą: Andrzej Olechowski, Bronisław Geremek, Adam Krzemiński, Andrzej Sakson, Władysław Bartoszewski, Adam D. Rotfeld. Fot. Instytut Zachodni w Poznaniu / Wybór zdjęcia ============================================ Niezwykle tolerancyjny musi być naród, w przeważającej mierze katolicki, wybierający prezydenta mającego żydowskich przodków, syna rabina na ministra, wnuka żołnierza Wehrmachtu na premiera, oddający w większości głos na partię kierowaną przez mniejszości narodowe. Nazywając Jana Kobylańskiego antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy, za najbardziej obciążający zarzut Sikorski uznał spostrzeżenie lidera południowoamerykańskiej Polonii: W Polsce muszą rządzić Polacy, to tragedia, że w polskim MSZ 80 proc. stanowisk mają Żydzi”. Ciekawe, że dostrzegł to też Bartoszewski. W lutym 2011 r. po wizycie premiera w Jerozolimie, znany z niepohamowanego gadulstwa, ogłosił: Polska to ewenement. Proszę wskazać inny kraj w Europie, w którym w ostatnim 20-leciu trzech szefów dyplomacji, Meller, Rotfeld i Geremek, było żydowskiego pochodzenia, jeden ma honorowe obywatelstwo Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę (dziwnie zapomniał o rodowodzie swoim, swojej żony i żony prezydenta). Z kolei minister (ten od żony Żydówki) przy tej samej okazji zadekretował: Polska to kraj filosemicki. Wiemy, także od Bartoszewskiego, jak zostaje się ministrem spraw zagranicznych. Geremek telefonicznie zapytał go: Władek, mam dla ciebie propozycję na tak lub na nie. Chcesz porządzić w MSZ? Ewenementem w skali światowej jest zdominowanie przez mniejszość jednego z decydujących segmentów administracji publicznej, i to w kraju o społeczeństwie homogenicznym narodowościowo, jak żadne inne w Europie. Rzeczą złą jest dyskryminowanie kogokolwiek tylko z powodu jego pochodzenia, ale haniebną – wymuszanie dla siebie specjalnych przywilejów tylko dlatego, że się jest określonej nacji i wzajemne wspieranie się w tym w ramach solidarności etnicznej. Niezwykle tolerancyjny musi być naród, w przeważającej mierze katolicki, wybierający prezydenta mającego żydowskich przodków, syna rabina na ministra, wnuka żołnierza Wehrmachtu na premiera, oddający w większości głos na partię kierowaną przez mniejszości narodowe. W tej sytuacji Bartoszewski i Sikorski stają za granicą przed nie lada trudnym i dwuznacznym zadaniem przekonywania rozmówców, że ich oskarżenia Polaków o nacjonalizm, antysemityzm i ksenofobię oraz że w Polsce nie brak ludzi myślących tak, jak Breivik, są prawdziwe. W świecie cywilizowanym od dawna funkcjonuje zawodowy korpus urzędników, pozostających w służbie państwa, obowiązują jasne kryteria przystępowania do niego, a dyplomatami są ludzie znający swój fach. Nie z układu, ale za sprawą prezentowanych kompetencji. Nienaganna przeszłość, poczucie odrębności wobec innych narodów kształtowane przez czynniki takie, jak: język, świadomość pochodzenia, poczucie tożsamości narodowej, historia, więzy krwi, stosunek do dziedzictwa kulturowego, szczególnie ujawniające się w sytuacjach kryzysowych, gdy potrzebne jest wspólne działanie na rzecz ogólnie pojętego dobra narodu – oto podstawowe cechy, które powinny określać dyplomatę Rzeczypospolitej. Niestety, można powiedzieć, że w Polsce obowiązuje model stalinowski, gdzie ambasadorami i wysokimi rangą dyplomatami zostają ludzie, których główną rekomendacją jest znajomość z kimś ważnym, przynależność do jednej koterii, rasy. Pomaga metryka urodzenia i powiązanie z klanowym układem narodowościowym. Czasami wygląda na to, że dobrze być „wyselekcjonowanym przez Kiszczaka” lub „poleconym przez Urbana”. Szansę stworzenia po 1989 r. profesjonalnej służby dyplomatycznej zmarnowało wąskie grono ludzi związanych z Geremkiem, którzy potraktowali MSZ niemal jak łup, obsadzili w nim wszystkie ważniejsze stanowiska, dobrze przy tym chroniąc PRL i jego nomenklaturę. Jeśli się przyjrzeć bliżej sprawie Geremka, w ścisłym kierownictwie dyplomaci z klucza narodowościowego stanowili nie mniej niż 80 procent. Paradoksalnie – równocześnie jego partia oraz jego „organ prasowy” – „Gazeta Wyborcza” – twierdzili, że Polska to kraj nękany antysemityzmem bez Żydów. Że chodziło o coś zupełnie innego, niech świadczą wypowiedzi sojuszników Geremka „w rządzeniu ksenofobicznym narodem”. W wywiadzie dla ukraińskiego „Zierkało Niedieli” – Kwaśniewski rzekł: w naszym kraju nie ma zbyt licznie reprezentowanych mniejszości narodowych, tym bardziej je więc wysoko cenimy. Wtórował mu Michnik: być może rządy AWS przyniosą pożegnanie z mityczną, choć bezsensowną wiarą w państwo narodowo-katolickie rządzone przez lustratorów i dekomunizatorów. I przyniosły – w MSZ do takiego pożegnania doszło. „Dorobek kadrowy” Geremka w uwalnianiu MSZ od chorej polskiej ksenofobicznej tradycji był zaiste imponujący. Znaczna ilość nie tylko ważnych stanowisk, ale także dotyczących szeroko rozumianej polityki zagranicznej znalazły się pod kontrolą owej mniejszości: Geremek i jego ekipa w MSZ, przewodniczący komisji spraw zagranicznych Sejmu i Senatu, szef Komisji Integracji Europejskiej, doradca lidera „S” ds. zagranicznych. Jeśli dorzucimy do nich, jak go nazwał Siemiątkowski, „Mojżesza polskiej lewicy” – Kwaśniewskiego, upiorny krąg się domknął. Przedstawiciele owej mniejszości niby żartem konstatowali, że w takiej sytuacji zebranie „minianu”, tj. co najmniej 10 mężczyzn potrzebnych dla odbycia popołudniowej modlitwy żydowskiej, stało się w ścisłym kierownictwie MSZ, po raz pierwszy od 1968 r., znowu możliwe. Dzieła Geremka w MSZ dokończył Sikorski. Ludzie „korporacji Geremka” masowo pojawili się w jego otoczeniu, a on sam skutecznie „dba” o nich, chyba spłacając w ten sposób dług z kampanii wyborczej. Gabinety dyrektorskie ministerstwa wypełniły się – tak, jak za czasów Geremka – prawdziwymi weteranami grupy „wujka Bronka”. Przyglądając się polskim dyplomatom, nie sposób nie zauważyć, że najatrakcyjniejsze ambasady otrzymali w mniejszym lub większym stopniu związani z nieboszczką UW. Całą dwulicowość Sikorskiego można by streścić w nominacji Ryszarda Schnepfa na ambasadora w Waszyngtonie. Schnepf to ważna postać „lobby żydowskiego”: jego ojciec, funkcjonariusz Informacji Wojskowej, przez wiele lat stał na czele Związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego, a sam syn w latach 90. był dyrektorem w Fundacji Shalom, kierowanej przez Gołdę Tencer i Szymona Szurmieja. Gdy przypomnimy, że od dwóch lat konsulem generalnym w Nowym Jorku jest czołowa filosemitka Ewa Juńczyk-Ziomecka, a w Los Angeles Joanna Frybes-Kozińska, można wręcz powiedzieć, że stosunki polsko-amerykańskie Sikorski zamienił w stosunki żydowsko-amerykańskie. Po 1944 r. Stalin z pełnym cynizmem powierzył władzę w Polsce etnicznym mniejszościom, umieścił kolaborujących z Sowietami Żydów na kluczowych stanowiskach w partii i administracji państwowej. Najważniejsze ministerstwa, w tym spraw zagranicznych, zostały obsadzone przez jej przedstawicieli. Był to wyrachowany zamysł socjotechniczny dla zniewolenia i podzielenia Polaków. Mniejszość poddawała się łatwej kontroli, była w opozycji do większości, spełniała wszystkie polecenia nowego okupanta. Ważne także były motywacje ideologiczne, tj. jej historyczne zauroczenie komunizmem. Stalin po wojnie przysłał do Polski tysiące takich agentów, aby w miejsce wyniszczonych polskich elit stanowili trzon nowej „polskiej” inteligencji. Najważniejsze stanowiska rządowe objęli wywodzący się z KPP ludzie narodowości żydowskiej, ci sami, którzy 17 września 1939 r. „całowali sowieckie czołgi” we Lwowie i Białymstoku. Z sowieckiego punktu widzenia byli wprost bezcenni. Nieskażeni patriotyzmem gwarantowali brak jakichkolwiek skrupułów w sprawach narodowych. Pod tym względem Sowieci się nie zawiedli. Gorliwość kolaborantów była wielka. Jakże przewrotnie w świetle powyższego brzmią żądania organizacji żydowskich pod adresem Polski – „zadośćuczynienia za krzywdy, jakich doznała ludność żydowska na skutek komunistycznych prześladowań”. Ich zdaniem mniejszość ta była obiektem brutalnej dyskryminacji z rąk komunistów-Polaków i oddana w „polską niewolę”. W 1968 r. różni „Michniki i Szlajfery” spreparowali „powracającą falę polskiego antysemityzmu” oraz exodusu resztek Żydów z ziemi polskiej, emigrację „oddanych członków partii” do Izraela. Przed „okrągłym stołem” zaczęto przedstawiać marcowych emigrantów jako wcielenie oporu antykomunistycznego, wręcz uosobienie wszelkich cnót i zasług. Trafnie ujął to J. Eisler, który przyznał, iż współczesnych polityków polskich zrobiła marcowa propaganda komunistyczna. Można zaryzykować analogię, że tak, jak Stalin w 44 r. sięgnął do Bermana i Minca, tak Jaruzelski manewr ten powtórzył z Geremkiem i Michnikiem. W 1989 r. ludzie pokolenia marca swych przedstawicieli wprowadzili do wszystkich ważnych struktur rządowych (a i antyrządowych na wszelki wypadek). Okazało się, że w suwerennej RP aby zostać ambasadorem, najlepiej być marcowym kombatantem. Gdy w dodatku pochodziło się z rodziny sowieckich agentów albo innych TW – zawrotna kariera była niemal zagwarantowana. To dlatego syn KPP-owca i stalinowskiego dyplomaty, gdy „wypomniano” mu ojca, odparował: przecież w 1968 r. mówiliśmy wam, że wrócimy! W niektórych przypadkach na dyplomatycznych stołkach siedzi już drugie, a nawet trzecie pokolenie pochodzącej od stalinowskich władców Polski tej mniejszości. Właściwie nic się nie zmieniło. Mniejszość ta jak rządziła, tak rządzi. Reprodukcji pokoleniowej i swoistemu ideologicznemu recyclingowi podlega kolejne pokolenie KPP-owców. Dzisiejsza dekomunizacja w Polsce lub raczej jej nieudane próby nie sięgają istoty problemu polskiego stalinizmu, gdzie Żydzi byli kastą rządzącą, a co najmniej znaczną jej częścią. Pociągnięcia dekomunizacyjne, które przede wszystkim powinny były objąć stalinowskich siewców komunizmu oraz ludzi pokroju Michnika, Urbana i Geremka, dotknęły jedynie szeregowych członków PZPR i zazwyczaj tylko tych, którzy walczyli o wpływy z KOR-owcami. W 1989 r. w MSZ zaroiło się od nazwisk „z notesu wujka Bronka”: Szlajfer, Meller, Minc, Reiter, Schnepf, Winid, Kranz, Ananicz, Lindenberg, Perlin. Wszyscy kolejni włodarze ministerstwa mieli bardzo dziwną predylekcję do obco brzmiących nazwisk, mimo świadomości, że nie zawsze są prawdziwe. Modelowym wręcz przykładem owych „80 procent stanowisk” jest Ryszard Schnepf – autor haniebnej nagonki na Jana Kobylańskiego, syn pochodzącego z Ukrainy żydowskiego funkcjonariusza NKWD, oficera Informacji Wojskowej, jednego z szefów społeczności żydowskiej w PRL. Innym znamiennym przykładem „udanej” wymiany elit i „recyklingu” pokoleniowego w Polsce posierpniowej, gdy dyplomacja padła łupem opcji narodowościowej związanej z nomenklaturą PRL sprzed marca 1968 r., czyli de facto tych samych, co za czasów Bieruta i Bermana elit władzy, jest Stefan Meller – potomek agenta Kominternu i oficera Informacji Wojskowej. I w jego przypadku pokoleniowa zmiana warty udała się znakomicie. Wywodzący się rodzinnie z kręgów agenturalnej, antypolskiej organizacji znalazł się w pierwszym szeregu budowniczych Rzeczypospolitej. W suwerennej RP doszło przy tym do bezprecedensowej sytuacji. Dwóch potomków stalinowskich oficerów – Cimoszewicz i Meller, zostaje, jeden po drugim, ministami SZ. W jakim innym kraju możliwa byłaby tak żelazna logika postępowania, precyzja w obsadzie kluczowego stanowiska? Oprócz „sprawdzonego patrioty” Geremka za głównego konstruktora narodowościowej polityki personalnej dyplomacji można uznać… Urbana i jego organ prasowy – tygodnik „Nie”. I to bez względu na to, kto w MSZ rządzi. Gdyby przyjrzeć się bliżej jego działalności, to można spostrzec, że niejednego dyplomatę wypromował i niejednemu karierę złamał. Swoistą „filozofię kadrową” Urbana dobrze ilustruje zamieszczony w jego szmatławcu cytat, a raczej instrukcja: „Prawdziwi zwolennicy suwerenności codziennie pokazują, że Polska, w której zechce żyć większość Polaków, suwerenna być nie może. Jej władcami byliby bowiem Rydzyk, Świtoń, Glemp, Olszewski”. Wbrew logice – duże znaczenie w sprawach kadrowych mają… żony ministrów. Pokrewieństwo z nimi procentuje znakomicie. Krzysztof Krzymowski, ambasador RP w Zjednoczonych Emiratach Arabskich jest siostrzeńcem Zofii Lewin, połowicy Bartoszewskiego. W karierze pomaga też żona stosownego pochodzenia. Raban wszczęty w związku ze zdemaskowaniem przez „Nasz Dziennik” komunistycznego kapusia, dziennikarza „Polityki”, ambasadora w Indiach Krzysztofa Mroziewicza, miał chyba zgoła inne powody. Mroziewicz aureolą dziennikarskiej sławy opromieniony został po roztropnym ożenku z Alicją Albrecht, córką Jerzego, starego KPP-owca, byłego sekretarza KC PZPR. Wiele wskazuje, że inną, ale też oryginalną i niezwykle skuteczną metodę robienia kariery obrała Regina Jurkowska (była konsul przy Schnepfie i Gugale w Urugwaju), zgłaszając się, z własnej inicjatywy, na świadka obrony w procesie wytoczonym przez Sikorskiego J. Kobylańskiemu. Jak widać – na nagrodę nie czekała długo. Jest wicedyrektorem Departamentu Współpracy z Polonią. Także nabór, a raczej selekcja młodzieży do pracy w MSZ przebiega w sposób świadczący o zamiarze szybkiego uwalniania Polski od chorej i ksenofobicznej części „populacji” (żeby użyć ulubionego słowa red. Skalskiego z „GW”). Wśród dyplomatycznego narybku mamy: wnuka szefa dystryktu loży B’nei B’rith w II RP i wnuka ostatniego w okresie międzywojennym Wielkiego Mistrza Wielkiej Loży Narodowej Polskiej. Są też byli stażyści Fundacji Sorosa i Fundacji Shalom. Nikt nie chce ich piętnować za przeszłość ojców. Ale czy w pierwszym szeregu dyplomacji suwerennej Rzeczypospolitej powinny być dzieci funkcjonariuszy KPP, ludzi wywodzących się rodzinnie z kręgów agenturalnej, antypolskiej organizacji? Jeśli ojciec był sowieckim agentem, czy syn może być polskim patriotą i przyzwoitym człowiekiem? Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne. Jabłko od jabłoni niedaleko pada. Wszyscy wymienieni, ze Schnepfem na czele, twierdzą, że w dyplomacji znaleźli się dzięki posiadanym kwalifikacjom, talentowi lub szczęściu, a nie powiązaniom rodzinnym. Wydaje się jednak, że ich kariery i, jak w przypadku Schnepfa, funkcje społeczne i urzędy to następstwo „zapobiegliwości” Bermana, Geremka lub Kiszczaka. Także Lewica przejawiała, co nie dziwi, słabość do potomków „desantu wschodniego”. Zakompleksiona wobec USA SLD ewidentnie starała się kokietować Waszyngton poprzez przypodobanie się kręgom żydowskim. Wybraniec Rosatiego Daniel Passent w swym pożegnalnym felietonie, przed wyjazdem do Chile, napisał: ojczyzna powierza mi zaszczytny obowiązek ambasadora RP, zostaję ambasadorem wszystkich Polaków., co w jego wykonaniu zabrzmiało jak kpina, zwłaszcza, że w innym miejscu przyznał, iż jednym z powodów jego wyjazdu do Chile jest fakt, że czuje się zmęczony Polską. Urodzonemu w Kołomyi w 1941 r. w dobrych sowieckich czasach Andrzejowi Załuckiemu zawdzięczamy niezapomnianą humorystyczną i zarazem rodzajową scenkę: w doborowym towarzystwie – z jednej strony Primakowa (Jojny Finkelsteina), a z drugiej „naszego” ambasadora w Moskwie, Geremek w lutym 1998 r. ni stąd, ni zowąd, oświadczył: polskie sprawy są w polskich rękach. Ku zdumieniu otoczenia Geremek szczególnie zainteresował się losem Marka Greli, dyplomaty ściśle powiązanego z SLD, PZPR i innymi „organami” oraz Rosatim. Skąd owa troska? Sprawa wydaje się prosta: spowinowacenie etniczne i zasługi wobec narodu wybranego. Dowody? Grela był autorem decyzji rządowej z 1997 r. o przekazaniu 40 kg złota, wartości pół miliona dolarów na fundację pomocy ofiarom Holocaustu. Była to ostatnia część zdeponowanego po wojnie w skarbcach zachodnich należnego nam kruszcu, zrabowanego z NBP przez hitlerowskie Niemcy. Adam Daniel Rotfeld w ciągu kilku miesięcy swego urzędowania wypromował i rozesłał po świecie, niczym Trocki, kurierów Kominternu, kilkunastu wysokich rangą dyplomatów „etnicznego chowu”. Sam Rotfeld utrzymuje, że z powodu „niesłusznego nazwiska” i tzw. złego wyglądu kariery w dyplomacji PRL nie zrobił. Do MSZ w 1956 r. nie został przyjęty, mimo iż – jak twierdzi – był jednym z trzech, którzy zdali egzamin celująco. W znajdujących się w archiwach IPN meldunkach operacyjnych MBP (przypomnijmy, wówczas zarządzanego przez Fejgina i Różańskiego) zarzucono mu kontakty z syjonistami (m.​in. ze spokrewnionym z nim ojcem obecnego ministra finansów). Tenże Rotfeld, eksponent dyplomatycznej elity RP, tak dla „Rz” wyłożył teoretyczne podwaliny teorii tworzenia elit: naród pozbawiony elit jest tłumem, motłochem, a nie społeczeństwem. Jak widać, elita MSZ została stworzona, chociaż niepolska, ale motłoch… pozostał. Czy od przedstawiciela mniejszości narodowej można oczekiwać reprezentowania i obrony polskiego interesu narodowego? Czy nie dojdzie u niego, prędzej czy później, do konfliktu identyfikacyjnego i poczucia lojalności? Ryszard Schnepf, jako minister w kancelarii premiera, szczególnie gorliwie zajmował się lobbingiem na rzecz organizacji żydowskich z USA, domagających się od Polski miliardowych odszkodowań za mienie pozostawione w Polsce. Jest także współzałożycielem i członkiem loży – B’nai B’rith, która oficjalnie za cel stawia sobie walkę o przejęcie mienia żydowskiego. Czy, jako ambasador RP, da tym roszczeniom właściwy odpór? Wobec kogo przeważy poczucie lojalności? Jacek Chodorowicz, formalnie „ambasador wszystkich Polaków” w Tel Awiwie, pierwsze urzędowe kroki skierował do Dawida Pelega dyrektora World Jewish Restitution Organization, chyba tylko po to, aby wysłuchać jego roszczeń majątkowych wobec Polski i pilnie przekazać je rządowi RP! Za swą pierwszą powinność dyplomatyczną uznał także wystąpienie o przyznanie honorowego obywatelstwa polskiego szefowi Mosadu. Tadeusz Chomicki, ambasador RP w Pekinie, z uwagi nie tylko na wzrost w MSZ zwany „Dawidkiem”, u zarania swojej dyplomatycznej kariery był dyrektorem komórki kontrolującej eksport broni. Utworzył tzw. listę negatywną, czyli wykaz państw, do których broni eksportować nie wolno. Była ona dłuższa od analogicznej ONZ i USA. Straciliśmy z tego powodu duże pieniądze, przerywając zyskowny eksport, m.​in. do krajów arabskich i Birmy. Słuszne zatem wydaje się podejrzenie, że głównym jej celem było zrujnowanie branży, a prawdziwą hipoteza, iż pozostający w polskich rękach przemysł zbrojeniowy skazany został na zagładę i rugowanie z rynków, a jego produkcja zastąpiona miliardowym importem z… Izraela. Od wielu już lat Polska i Polacy są obiektem wściekłej kampanii plugawienia, inspirowanej przez międzynarodowe środowiska żydowskie. Tymczasem urzędnicy MSZ, z wyrachowania i z premedytacją, uprawiają propagandę szkodzącą wizerunkowi Polski za granicą, sprzeczną z jej interesami, a nawet jej wrogą. Wysłannik RP w Pekinie swym kretyńskim wygłupem kompromituje w oczach zagranicy kraj, z którego się wywodzi, Polskę. Czyż to nie my Polacy, a zwłaszcza sprawdzony polski patriota – Jan Kobylański – jesteśmy uprawnieni do nazwania osobnika, który stoi za nominacją Chomickich, Chodorowiczów, Schnepfów, który utożsamia się ze środowiskami antypolskimi, tytułem: antypolak i typ spod ciemnej gwiazdy? Krzysztof Górecki Autor jest pracownikiem MSZ, pisze pod pseudonimem. Felieton ukazał się pierwotnie w ogólnopolskim tygodniku „Warszawska Gazeta”. Źródło: , 9 luty 2013. =================================== =============================== ============================